
Serum to rzadszy lub gęstszy płyn, ewentualnie żel, zamknięty w buteleczce- tako rzecze przemysł kosmetyczny. Z takimi serami miałam do czynienia i takie widuję na półkach drogerii. Dlatego też kiedy przeglądając na Kontigo zakładkę z produktami od Blithe zauważyłam napis „prasowane serum” – przepadłam- musiałam tego spróbować.
Nie pomyślcie sobie, że rzucam się od razu na każdą nowość…no dobra. rzucam się na większość, która jest w jakichś sensownych granicach cenowych. A że przy zakupach miałam w koszyku zniżkę -40% 😀 … no to się rzuciłam. Nazywam się Beata i jestem zakupoholiczką….
O firmie Blite słyszałam już przy okazji firmowanych ich znakiem podobno niesamowitych esencji, które nie dość, że są wydajne, to jeszcze dają widoczne efekty. Esencję oczywiście również wrzuciłam do koszyka, ale ta na razie czeka w kolejce na testy i poświęcony jej konkretnie wpis ;P . Tak więc nie o niej będzie dzisiaj.
Sera
Prasowane sera od Blite występują w trzech rodzajach: Crystal Ice Plant, Velvet Jam i Thundra Chag. To pierwsze jest kojąco- nawilżające, drugie odżywczo- nawilżające, trzecie zaś odżywczo- ujędrniające. Jako, że od nawilżania mam mnóstwo innych produktów, mój wybór padł na coś, co odżywi i ujędrni moje ponad trzydziestoletnie oblicze.
Według producenta wyjątkowa formuła prasowanego serum tundra chaga została stworzona, w celu zachowania właściwości odżywczych wykorzystanych składników. Kompozycja składników roślinnych zapewnia skórze nawilżenie oraz opóźnia jej proces starzenia. Składnik – gwiazda, czyli ekstrakt z grzybów Chaga ma silne właściwości odżywcze oraz ujędrniające. Co więcej, jest również świetnym źródłem przeciwutleniaczy, dzięki czemu zapobiega powstawaniu zmarszczek. Formuła wzbogacona o drogocenne olejki takie jak olej arganowy zapewnia skórze nawilżenie oraz regeneracje. Efektem stosowania serum jest jędrna i odżywiona skóra!
Konsystencja
Serum ma konsystencję czegoś pomiędzy gęstym budyniem a szybko rozpuszczającą się galaretką. Wiem, że brzmi to bardzo dziwnie, ale po nałożeniu na skórę, pod wpływem ciepła ciała, produkt rozpuszcza się z formy budyniowej do luźnego żelu, który z łatwością wchłania się w skórę. Co istotne wchłanianie jest bardzo szybkie i produkt nie pozostawia po sobie tłustej, ani jakiejkolwiek warstwy. Z powodzeniem może więc być stosowany zarówno na dzień jak i na noc.
Zapach
Przyznam, że ten punkt programu budzi moją radość. Czemu? Bo serum ma „polski akcent”. Za każdym razem ogarnia mnie śmiech, gdy w trakcie rozsmarowywania, początkowy- lekko kwiatowy zapach- zamienia się w taki smrodek kiszonego ogóra 😛 No to jeszcze tylko brakuje czegoś o zapachu śledzia i jajka i możemy spokojnie wsiadać do autokaru/pociągu/samolotu 🥒🥒🥒
Opakowanie i cena:
Produkt został zamknięty w szklanym (albo plastiku udającym szkło- nie mam pojęcia) pojemniczku z plastikową nakrętką i stoperem. Do pudełeczka dołączona jest również plastikowa szpatułka ułatwiająca wydobycie produktu i dająca pozory zachowywania sterylności.
Serum występuje w jednej pojemności 50ml i cenie regularnej 199,99zł. Ale uwaga uwaga, Kontigo bardzo często robi promocje -40%-50%, więc warto poczekać.
Moje wrażenia
Przede wszystkim niesamowicie dziwnie używa się serum w takiej konsystencji. Mój mózg nie ogarnia, że po nim jeszcze rzucam na twarz krem- bo to ważne, trzeba to serum „zamknąć” w skórze. Muszę jednak przyznać, że taka konsystencja ma jedną podstawową przewagę nad serum płynnym- nie traci się produktu, który przelewa się przez palce. Co dziwne, wsmarowując w skórę taki pudding, mam również wrażenie, że dzięki temu, dostarczam mojej cerze solidną dawkę składników, która zostanie przez nią dobrze wykorzystania. Serum stosuję już od półtora miesiąca praktycznie codziennie i zauważyłam, że zniknął mi problem marszczenia się skóry przy skrzydełkach nosa i w kącikach oczu, który występuje u mnie przy używaniu zbyt „cienkich” w formule kremów połączonych z dużymi upałami/mrozem/grzaniem zada przy farelce. I tak, mogę je również stosować na skórę pod oczami- ale tu radziłabym ostrożność, jak z każdym nowym kosmetykiem. Mi krzywdy przy stosowaniu pod oczami nie robi, ale nie oznacza to, że u kogoś innego nie wystąpi niepożądana reakcja.
Dodatkowo nie zauważyłam, abym dostawała jakiegoś nadprogramowego wysypu Stefanów.
Stwierdzam, że koncept budynio-serum tak mi się spodobał, że z chęcią wypróbuję pozostałe propozycje od Blithe, ale to jak zużyję mój słoiczek (🙏🙏🙏o święty makaronie daj mi siły żebym nie kupiła kolejnych na najbliższej promocji 😉)
Jak Wam się podoba pomysł innej konsystencji serum? Używacie Tundry Chagi lub pozostałych ser od Blithe? Podzielcie się opiniami.