
W okresie dwóch ostatnich lat kosmetyki azjatyckie szturmem zdobywają rynek polski. Za nimi zaś cichutko skradają się różnego rodzaju akcesoria do pielęgnacji, jak gąbki konjak, silikonowe napiętki czy właśnie masażery. Na aliexpressie znaleźć można zatrzęsienie kamiennych (jadeitowych), ale i plastikowych czy metalowych masażerów, które mają być cudownym środkiem na zmarszczki. Czy naprawdę działają?
Razem z moją fascynacją kosmetykami azjatyckimi rozwija się też ubocznie zainteresowanie w zakresie akcesoriów pielęgnacyjno- leczniczych stosowanych przez Azjatki. O ile wszelkiego rodzaju wbijanie igieł w moje ciało powoduje u mnie ataki paniki, o tyle mizianie mojej twarzy rolką wydawało mi się czymś raczej przyjemnym. Dodatkowo „producent” zachwala, że, oprócz działania relaksacyjnego, masaż masażerami do twarzy ma poprawić mikrokrążenie krwi, polepszyć napięcie skóry, spłycać zmarszczki, ułatwiać wchłanianie kosmetyków. Jednym słowem cud- miód i orzeszki (tak wiem, to nie jest jedno słowo)!
Zachęcona reklamą zwierającą mnóstwo przymiotników 🙂 zakupiłam przedmiotowe ustrojstwo, stwierdzając, że i tak utopiłam już tyle kasy na aliexpressie, że czymże będzie kolejne 10zł- bo za tyle w przeliczeniu na polskie złocisze możecie je dostać. Masażer występuje w kilku opcjach. Możemy dostać urządzenie z jedną lub dwiema rolkami o różnych rozmiarach, dodatkowo występują też rolki z wypustkami, na które ja się ostatecznie zdecydowałam.
Urządzonko dotarło do mnie w całości, po ok 3 tygodniach oczekiwania. Jako, że był to dopiero środek dnia, całkowicie logicznym wydawało mi się zarządzenie wcześniejszego rozpoczęcia wieczoru i popędziłam do łazienki zmyć tapetę dzienną i oplepać się różnego rodzaju specyfikami mającymi doprowadzić moją skórę do stanu czterech liter bobasa. Po czym z instrukcją w ręku (dzięki uprzejmości wujka google) rozpoczęłam mój prywatny masaż twarzy.
Duże było moje zdziwienie, kiedy w pierwszych ruchach udało mi się kilka razy zdzielić tym czymś po twarzy. Podpowiem: relacja kamień- twarzy przy niekontrolowanych ruchach nie należy do przyjemnych. No ale nic, praktyka czyni mistrza, więc już spokojniej przystąpiłam do dzieła. Przyznam bez bicia, że początki używania masażera były trochę wyboiste. Trzeba kontrolować nacisk, żeby nie jeździć nim zbyt mocno po kościach (niezbyt przyjemne), nie wsadzić go sobie do oka, czy zjeżdżając z nosa, nie strzelić w policzek.
Koniec końców, kilka minut zajęło mi względne opanowanie techniki i masaż naprawę stał się przyjemny. Po kilkuminutowym rolowaniu twarzy częścią z wypustkami moja buzia była lekko zaczerwieniona i jakby zdrętwiała. Od razu zauważyłam też, że grubsza warstwa kremu wchłonęła się.
Czy warto?
Myślę, że tak. Nie jest to urządzenie, które po kilku minutach używania rozprostuje nam zmarszczki. No ale cóż, nawet na efekty działania botoksu trzeba poczekać kilka dni ;). Ja swojego masażera używam już kilka tygodni, codziennie wieczorem i zauważyłam, że rano moja buzia nie jest tak opuchnięta. Masaż musi mieć więc jakiś wpływ na gromadzenie wody. Dodatkowo, poranny szybki masaż zimną (kilka minut w zamrażarce wystarczy) gładką końcówką pomaga się pozbyć opuchnięć pod oczami. Czy działa na zmarszczki? Niestety na chwilę obecną nie jestem w stanie tego stwierdzić. Wiele osób w sieci twierdzi, że tak, ale jest to działanie na przyszłość. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej.
Tak więc do dzieła!
Stosowałaś takie lub inne masażery, a może akupunktura Ci nie straszna? Podziel się ze mną swoją opinią 🙂